Paroles

Dwa tygodnie w szpitalu na przemyślenia, trochę czasu żeby już nie pić Paraliż nerwów twarzy i gdy daje mi buzi w polik nie czuję nic I proszenie lekarzy by nie mówili rodzicom, że mogłem nie żyć Wysokie tętno przez dragi Kroplówka na przeczyszczenie by spokojnie śnić Wiem co to samotność, znam dobrze jej skutki W hotelu naćpany zamawiałem kurwy W wigilię naćpany dzwoniłem po kurwy Poczułem smak zdrady, znam dobrze smak wódki Znam dobrze te zjazdy i nazwy pigułki Znam dobrze te panny, znam dobrze te suki Mówisz jaki chamski, a jaki mam znów być Myślałem o ślubie, gdy dawałaś dupy No na co się tak patrzysz, no z czego tak się śmiejesz Po prostu najebany znowu wracam i się chwieję No może miałem powód, może straciłem za wiele Ty może byś się pociął a ja jeszcze mam nadzieję Wychodzicie w piętnastu, piękne czasy niech się dzieje Też piliśmy w piętnastu, narobiliśmy hałasu Dzisiaj siedzę w ciszy, czekam na jednego zioma Co mu mówię wszystko kiedy chleję Jak spadały gwiazdy, nie chciałem pieniędzy Nie chciałem być każdy, jak spadały gwiazdy Nie chciałem tych fałszy Ja chciałem przyjaźni prawdziwej jak miłość A dostałem szmaty tak sztuczne jak nylon Zawiodłem się na kimś, nazywałem braćmi Tych co za plecami mówią o nas brzydko, kurwa Pomóż, bo zaczynam pić syf, znowu co raz więcej krzywd Gnid wokół, nie ufam już dziś nikomu Od patrzenia w sufit mija już godzina Od tych ludzi żmija mniej parszywa Brzydzi mnie jak nazywają siebie przyjaciółmi No a za plecami robią sobie dupę, że aż rzygam Uważaj z kim się trzymasz, co im mówisz, co wysyłasz Co robisz bo ta kurwa cię nagrywa Co zrobi kiedy będę znów przegrywał Czy poda mi tę rękę, czy też będzie ją umywał Przy wódce twoje zdrowie Ale dla nich to najlepiej jak byś jeździł na tym wózku Ja wcale nie przesadzam Dlatego lepiej w wąskim towarzystwie się obracaj Z ludźmi, którzy przestrzegają w życiu jakichś zasad Dlatego jak, dlatego jak Jak spadały gwiazdy, nie chciałem pieniędzy Nie chciałem być każdy, jak spadały gwiazdy Nie chciałem tych fałszy Ja chciałem przyjaźni prawdziwej jak miłość A dostałem szmaty tak sztuczne jak nylon Zawiodłem się na kimś, nazywałem braćmi Tych co za plecami mówią o nas brzydko, kurwa Jak spadały gwiazdy nie chciałem wakacji, pod palmami w Miami Jak spadały gwiazdy to chciałem spokoju Ale nie że xanax mi pomoże śnić bo Stresu to mam tyle że potrzebny pit stop I lecę do góry by z gwiazdami wyjaśnić wszystko Bo kurwa im chyba nie wyszło Jak spadały gwiazdy, jak spadały gwiazdy Jak spadały gwiazdy, jak spadały gwiazdy Jak spadały gwiazdy, jak spadały gwiazdy Jak spadały gwiazdy, jak spadały gwiazdy
Writer(s): Kozminski Adam, Sobolewski Pawel Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out