Tekst Utworu

Lil Santiago Moje CD na odpierdol, tak jak nocna pizza Ty się przy twoim pocisz, no a czyje bardziej śmiga? CD miało być w maju, no a mamy koniec lipca Jak kocha to poczeka, sorry, chodziłem po dziwkach Co jest kurwa Johnny? Flow ogarnąłeś w chipsach Jak dzwoni do mnie siano lampa świeci się jak pixar Jest Kasia, Wika, Wixa, Pixa, kurwa W niedzielę struga durnia, mamo jadłem u kumpla Gdyby wiedziała OCB to by nie skakała kózka A jak skacze ciągle, to chuj jej do dupska Na cztery wersy to mi wystarczy minutka A w wyrze z nią trzy, trzymaj się i buźka Cały kraj jebie PiS, cały kraj jebie Tuska Młody zarabiaj siano, choćbyś miał je ukraść Żebyś nie był brokeass tak jak każdy mój hejter Powodzenia bratku, uwierz, hajs daje szczęście No, ale wracając no bo pogubiłem trasę To parędziesiąt wersów, żeby zajebać co wasze To już trzecia część, nie wiem ile dziś ich nagram Znowu twoja dupa robi spam na Instagram Na hotelu z tą kurwą Maxon albo Viagra Dorosłe chłopy wciąż gdzieś walą wiadra Mam ziomala, który ciągle coś gotuje tak jak Pascal Jest bystry w chuj, a wyjebała go dyraska Chyba już nie podziemie, chuj z tym jaka jest prawda Dalej bez zmian, z byle kim nie zrobię traczka Nawet jak jest większy A jak chodzi o trendy to na takiej perce byś se wyjebał zęby Mogę pociąć wersy, lecieć off the top Lub siedzieć przy tym, pisać to całą noc Jeden chuj jak to zrobię, zaraz zagram to live Żaden kot mi nie straszny, zwinny jak Mickey Mouse Myślała, że zostanie na pokoju, szmato raus Twój skład to węże jak były ziom co robi bounce Wszystko mam w chuju when I walk through the town Każdy typ co go znam to jest prostak i cham Dorosłe chłopy wstydzą się robić siano Większy wstyd niż przy czterdziestce mieszkać z mamą Kurwa, chyba mnie już pojebało Instant hit znaczy Vkie, Santiago Mi casa es su casa, kiedy wbija ziomal, ale drzwi zamknięte dla szlory Się skończy hajs z rapu, to znowu coś zarobię, choćby kurwa przez pomidory Mam pomysł na korzyść, łeb mam zamknięty, nie próbuj go otworzyć Ty, pięć koła zysku, ty kurwa gwiazdorzysz Daj spokój młody, wdech, wydech, napij się wody Ziom przesadzał, spaliło mu przewody Finn i Jake, te szmaty chcą przygody Chcesz wiedzieć jak żyję, to obejrzyj se vlogi Ujebane buty, ty w życie mi wchodzisz Trzy godziny temu miałem wyjść ze sesji, pierwsza dwadzieścia pięć Na samolotowym młoda pisze smski, pisz kurwa ile chcesz To jak teraz żyję, powiedz, jak mam nie być wdzięczny? Powiedz jak mam nie? Wdzięczny, kurwa, sobie za to, że robiłem wtedy rzeczy bez jebanej przerwy Flacha jest na stole, chemia jest na stole, wszystko jest na stole, czego chce ta młoda? Nawet moja babcia mówi "weź je olej, rób co masz zrobić, bo szkoda na nie zdrowia" No i nie chce mi się tak wysłać ściechy Pazzy to wie trzeba czekać na woksy No, a każdy stąd pojebane priorytety Psychiczne choroby zbierają jak poksy Jak Santiago jebnie bassem to wyjebie ci AirPodsy Nigdy nie robiłem z siebie gangusa, bo nie mam podstaw Na TikToku coś tam pierdolą o mnie jebane czopki Tech Fleece po koledze w podjebanych Jordach Eh, nowe siano, nowy kontrakt, la vida loca, suko, tak to wygląda Koło chuja nowości na stronkach Dopiero co jadłem, no a w ręce znowu kromka Nie wiem nawet który to już wers, ale bardzo bym chciał jeszcze nawijać dalej Kurwa, Santiago to by mogło być dłuższe, szkoda że taki krótki bit wysłałeś To se kurwa przedłużę Za drinka chciała oddać mi w naturze Szlauf jakich setki, czym ty chcesz mnie urzec? Gdzie moja kultura? Nie mów o kulturze Ze mną przenajświętszy dolar, bella mi amore Kocham mieć mamonę, a nie dałem dupy w imię monet Jeden broski jest zielarzem, drugi broski jest doktorem Trzeci tropicana, miesza polski kamień z Aperolem Gruba, pijesz? Co jest grane, ty za drinki płacisz No a wracasz bez okrągłej, to jest strike jak lucky Łapię siano w łapy, tak jak piłe w maki Santiago rzuca perę, no i to Cię gasi Mam to od miasta, to nerwy za szybkie Mam to po ojcu, to w DNA syf Wystarczy Ci kurwa browarek na dziwkę Lekkie tornado, rozporek jest ich U was w ekipie to słabe jest krycie Bo na komendzie to wystarczy trik Dziwko wskoczyłem już wyżej o ligę lub dwie Nikt już nie powie mi nic Podłóż mi nogę, dla mnie to jest mały deszczyk Mama nie ma gorsza, ty spłukałeś się na outfit Chcieli mi narzucić, że mam wstydzić się za teksty Czołgasz się za mną, a ja zwiększam dystansik Węże same się odcięły, siemano bez pozdro Schylasz się po drobne, ja sięgam po mistrzostwo Nogi się ugięły, a moje chcesz podciąć Więc stoisz wbity w konkret, czekasz aż cię pożrą Siemano i pozdro, wyszedłem od niej, jeszcze nie zdążyła połknąć Ledwo jestem w chacie, już dopada mnie samotność Ale nie płaczę, BQ cars w automacie i się znowu witam z Polską Piję więcej niż Bonson, a lepiej się witać Mimo, że uważam, że lepiej się pożegnać, skoro nikt z otoczenia, nie szanuje życia Chciałem być tak jak starsi, nerwica i lęki to jest jedyny rezultat Rogal o tym mówił, jak zejdzie ci pizda to se włącz i posłuchaj Wziąłem na plegary swoje błędy, a kiedyś to nie uniósłbym kompleksów Cały czas sprint, podłóż mi nogę, ja się nie zatrzymam w miejscu Cały czas sprint, yeah, sto dwadzieścia Vkie, Santiago, let's go
Writer(s): Vkie, Kuba Rybak Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out