Lyrics

Najsmutniejsza dziewczyna roku Znów ma coś w oku Gdy to piszę łzy leją się na klawisze (Najsmutniejsza dziewczyna roku) Królowa mroku, ma znowu coś w oku Jest mi tak źle, że wyją klawiatury w amoku Nikt nie ma odwagi odebrać telefonu Chowają się pod szafę gumki do włosów Uciekają na mój widok skarpetki do pary Wszystko idzie nie tak, a miało być idealnie, fuck Nie wydarzyło się nic konkretnego Co spowodowało ten stan A może i się wydarzyło? Tylko, że w listopadzie dwa tysiące czternastego roku (Dwa tysiące czternasty) (Dwa tysiące czternasty) (Dwa tysiące czternasty) Szósta rano, ostatni oddech z ust mojej mamy Pusta godzina i bardzo ciche ściany Martwe wskazówki i ja na lewym boku, w szoku Znów mam coś w oku Najsmutniejsza dziewczyna roku Najsmutniejsza dziewczyna roku Znów ma coś w oku Najsmutniejsza dziewczyna roku Znów ma coś w oku Nie wyszłam nawet popatrzeć Przerażenie sparaliżowało kości Dobrało mi się do szpiku Napadło na tkanki i mówiło do mnie: "Leż i się nie ruszaj Leż i się nie ruszaj Leż, leż i się nie ruszaj Leż i się nie ru..." Żałuję Bardzo chciałam się pożegnać Większość ciała została na miejscu Zamrożona i zraniona tak mocno Skwierczały ze smutku włoski na rękach Nie wiem w co byłam ubrana Ale wiem jaki zapach miała pościel Czuję to do dziś, gdy żołądek się skurczy I oko Niagarę wypuści z czeluści Gdy napada mnie ten zgrzyt zębów Nierówne bicie serca i walenie jak młot w klatkę To myślę, że chce spaść z wielkiej krawędzi Nie ma dla mnie ratunku Wyrastają mi czarne pantofelki Twarz okala tiulowa, czarna koronka I stoję w smutnej sukience Jestem mistrzynią w szukaniu momentów Aby opaść bezwłasnie na skrawek dywanu I łkać tak głośno, że aż słyszą zaświaty Byle by nie usłyszała ściana taty Głowa buszuje we wspomnieniach jak oszalała Wyciąga najstraszniejsze te, które wymazałam Z rolki zdjęć, pousuwałam z wiadomości Pościągałam ze ścian, oddałam na kram W domu wiszą rysunki mojej mamy Na ręku mam jeden z nich Ale zdjęć brak, bo za bardzo to boli By patrzeć co świat pożarł, nigdy nie wróci Ostało się jedno czarno-białe, nieduże, uśmiechnięte Choć smutne w czarnej ramce na półce W czarnej ramce na półce Nie mogę tam zerkać, bo duszę się w środku, jestem jak Lewitująca kukła z czerwonymi oczami, i tak Choć słono już i brak z czego To i tak ciśnie się do oka Oka, oka Najsmutniejsza dziewczyna roku Znów ma coś w oku Najsmutniejsza dziewczyna roku Znów ma coś w oku Tego dnia, gdy dom zarejestrował ostatnie drgnienie Rzuciłam się do komputera, by napisać jej list Policzki były mokre dokładnie tak jak teraz I czułam, że nie zaznam nigdy w życiu większego smutku Gdyby istniały wybory Miss Smutnej Twarzy Znalazłabym się na podium Nikt nie miałby ze mną szans Tylko ja i moje łzy Przezroczyste kropelki Wsiąkające w biurko, w laptopa i w moje życie Wracają do mnie dość często Pławię się w jeziorze nostalgii i miernoty Czerpię masochistyczną przyjemność z cofania się do przeszłości Wiem, że to nigdy mnie nie opuści I zawsze w najnieodpowiedniejszym momencie Wróci wielki napis: "Mama" I rozwali mi płuca Potnie na kawałki wszelkie organy I rozjedzie jak żabę na autostradzie Mama (mama) Mama (mama) Mama (mama) Mama (mama) Mama (mama) Mama (mama) Tydzień później weszłam na scenę Z gitarą, z czarnym welonie na głowie Przemawiałam do niej i chciałam ją poczuć W powietrzu grobowa pustka i cisza Jak wierzyć w cokolwiek, skoro naocznie nic nie ma? Jak wierzyć w cokolwiek, skoro naocznie nic nie ma? Patrzę łbem spłoszonym w górę i nie widzę żadnych znaków W telewizji nie pojawia się żaden biały szum Radio nie zmienia nagle stacji A zegar wciąż odlicza te same stukanie, aż sama wykituję Zostało mi dużo życia A może wcale nie tak dużo? Dwadzieścia sześć lat przeczłapałam po tej planecie W dostatku i szaleństwie Mamie było dane tylko lub aż pięćdziesiąt sześć Podliczam to w swoich niewidzialnych rubryczkach I stawiam sobie wyrok, że mnie też to czeka Na pewno mnie złapie Też będę bezradną obłością Stanę w oko w oko z końcem Gdy nachodzi mnie ta myśl to łzy przestają mnie tak uwierać I pojawia się pewnego rodzaju ulga Coś to jeszcze godzinę temu wyrywało mi włosy z głowy Staje się malutkim głupstwem, przy tak wielkiej myśli jak mój DZIEŃ OSTATECZNY Skoro i on kiedyś nadejdzie To pocóż się martwić tym, co teraz uwiera Szczególnie, że bywają to sprawy tak błahe Że gdyby mama jednak żyła To pstryknęłaby mnie w nos I powiedziała, że mam nie wydziwiać Tylko pójść z nią na lody Z karmelem najlepiej Najsmutniejsza dziewczyna roku Znów ma coś w oku (Czy jest coś gorszego niż śmierć?) Najsmutniejsza dziewczyna roku Znów ma coś w oku (Wykitowanie, puknięcie w kalendarz) Najsmutniejsza dziewczyna roku Znów ma coś w oku (Pożegnanie ze światem, game over) Najsmutniejsza dziewczyna roku Znów ma coś w oku (Reinkarnacja w trupa, finalna agonia) Wszystkie te słowa (agonia) Winny budzić niesmak (agonia) I postrach (agonia) U mnie jest zupełnie na odwrót Gdy myślę o śmierci to czuję spokój Ona wszystkich dopadnie Więc nie muszę wcale gonić Za tymi drogimi butami Węższymi paskami i nagrodami Na nic mi statuetka Uśmiech uznania Uściśnięcie dłoni Czy dyplom w pokoju Po co płakać i użalać się nad sobą? Rozrywać sobie serce, że coś nie wyszło I pluć sobie w brodę nad porażką Skoro za kilkadziesiąt lat to wszystko pryśnie jak bańka Spakuje się samo do kartonów i będzie jedynie zakurzonym problemem na strychu Madonna też złoży kiedyś swoje piękne, wysportowane ciało do piachu Salvador Dali już czeka, by powitać nowych sąsiadów Wielcy i mali śpią sobie błogo pod ziemią Nikomu nie przeszkadzając Nikomu nie robiąc z różnicy Nad ziemią jest wylany gruby beton I gruboskórnie wszyscy po nim kroczą Nie zważając na to, co było Gdy wiem, że i dla mnie mości się tam legowisko To oddycham z ulgą i wszelkie smutki odchodzą Codzienność zaczyna się wydawać banalna i wręcz śmieszna A zapłakane poduszki, rękawy pełne glutów I stos biały chusteczek, kompletnie nie mają sensu Tam na dole nie ma złośliwości I nikt nie obiecuje wielkich miłości Nie całuje, by chwilę później powiedzieć, że to tylko żart Nie patrzy wzrokiem bazyliszka Tam na pewno jest cicho i pusto Chłodno i ciemno, ziemiście, zajebiście Tam konto bankowe nie ma znaczenia Pochodzenie, kolor skóry nic nie zmienia Po co więc szlocham żałośnie Bo ktoś tam coś powiedział A tamten nie powiedział i Gdyby mama była to by mnie przytuliła Tam pod ziemią i tak wszystko zniknie z ostatnim wdechem Ona tam jest Więc kiedy przeminę Położę się wygodnie Zamknę oczy Odpłynę i bez wieżgania poddam W nadziei, że tam ją może spotkam Do zobaczenia Mamik! Najsmutniejsza dziewczyna roku Znów ma coś w oku Najsmutniejsza dziewczyna roku Znów ma coś w oku Najsmutniejsza dziewczyna roku Znów ma coś w oku Najsmutniejsza dziewczyna roku Znów ma coś w oku Do zobaczenia Mamik! Do zobaczenia Mamik! Do zobaczenia Mamik! Do zobaczenia Mamik! Do zobaczenia Mamik!
Writer(s): Grzegorz Konrad Stanczyk, Maria Ewa Zak Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out