Lyrics

Czas leci, widzę wyniki szaleństw Nie patrzę na zegarek, patrzę jak mój wybity palec I z nikim dziś wcale się nie chcę widzieć, spliffy na zwałę palę Jak patrzysz na mnie, wcale szans nie widzisz na zmianę To ten stan, bessa, czuję się jak gówno Ale jak na mnie wdepniesz, to nie będziesz miał szczęścia Jedyna głębsza refleksja Wkładam fiuta w czarną dziurę i pierdolę wszechświat Schudłem jak Kajtek ej (sprawy) Później załatwię ej (słowa) Burdel pod czapkę, się duszę i kaszlę ej Kruszę to w kartce, ziombel, znów psuję szansę od niej Wkurwienie - znam je dobrze, sumienie - mam je wogle? Stówy jak te dychy lecą, zgubi nie na niby mnie to Najwyższy czas przystopować, próby tu na niczym pełzną Brak kontaktu, chyba że chcesz zgonić mi towar Nie mam tele, w sensie nie chcę się zmobilizować Wraca w snach syf, które moje oczy tu widziały Bracia strach przyjadą po moje wory pod oczami Kaca mam, przed chwilą demony tu do drzwi pukały Zamarzam ciągle przeziębiony, złą sławą owiany Wraca w snach syf, które moje oczy tu widziały Bracia strach przyjadą po moje wory pod oczami Kaca mam, przed chwilą demony tu do drzwi pukały Zamarzam ciągle przeziębiony, złą sławą owiany Uśmiech nie pasuje mi do twarzy dziś Oprócz tego wszystko zgadza się Nie pomógł joint, nie pomoże nikt Kolejną noc nie śpię, żeby przespać dzień Uśmiech nie pasuje mi do twarzy dziś Oprócz tego wszystko zgadza się Nie pomógł joint, nie pomoże nikt Kolejną noc nie śpię, żeby przespać dzień
Writer(s): L.e.h. Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out