Credits
PERFORMING ARTISTS
Electriq Sortie
Performer
COMPOSITION & LYRICS
Stanislaw Ciechanowski
Lyrics
Jakub Olech
Composer
Lyrics
Szarość i codzienność
wlewa się przez skórę
Czas przesypuje się
przez zaciśnięte palce
Tak wiele zabrakło
by zbliżyć się do marzeń
Przez wizjer obserwujesz
horyzont zdarzeń
Jest 4:13 nie możesz spać,
za oknem szczekają neony
W mieście gwiazd nie widać
i nie wpadnie żadna z n nich
Przez pożółkłe od petów zasłony
Mimo, że w źrenicach czai się strach
A zegar niestały w uczuciach
Przez ścianę powiek wdziera się brzask To chyba warto! To chyba warto tak!?
Po przewlekłej nocy
zawsze zjawia się świt
I mrok ze swych szat znów obdarty
Tak było wczoraj,
jutro może tak być
To chyba warto,
tak warto żyć!
W skroniach znów pulsują
wyrzuty sumienia
Głośniejsze niż nocny autobus
Na tej scenie dźwięku
wydajesz się niemy
Nie schowasz się tak łatwo
za kurtyną cienia
Okruchy wspomnień
potrafią uwierać
Choć bardziej swędzą niż ranią
Kolejny papieros
tłumi echa gorszych dni
I łatwiej jest zasnąć z migreną
Mimo, że w źrenicach czai się strach....
Ciemność blaknie
i ze strachu siwieje
ucieka przed świtu pochodem
Po omacku chwyta się
zaułków kamienic
Bezskutecznie walczy
ze wschodem
Boisz się poruszyć
by nie spłoszyć tej chwili
tak czekałeś by wreszcie nadeszła Pochopne decyzje
zawstydzają ciszę
wrzaskiem odsuwanego krzesła.
Written by: Jakub Olech, Stanislaw Ciechanowski