Nabízeno v

Kredity

PERFORMING ARTISTS
Skor
Skor
Performer
COMPOSITION & LYRICS
Fe Ru
Fe Ru
Composer
Jakub Ośrodek
Jakub Ośrodek
Songwriter

Texty

O, ten napiszę od ręki, ot tak wyrazy złączą się w całość
Wpadnę w te wiry i podróż przez dźwięki i przez labirynt zwany tożsamość
Ile zostało mi lat zegarmistrzu? Ile razy jeszcze zobaczę Jowisz
Przyjdź póki jaz i sześcian mój przystrój, niech milczą sufity, krzyczą podłogi
Wejdź w moje progi, wejdź do mej bani, lecz czy pozwoli to skumać mechanizm
Od lat wyprani z nadziei wdychamy, brud naszych snów, wyblakłych detali
Resztki, lecz kocham to wierz mi, jak siła emocji mnie zmiata z powierzchni
I powstają teksty, inne od reszty, powstają teksty, coś jakby pamiętnik
Coś jakby bełkot, jak rozbłyski chmury, dla jednych światełko, dla innych to bzdury
Tańczy Merkury, z mrokiem i świtem, jak moja świadomość z obliczem liter
Znowu jest styczeń, ten rok będzie piękny, choć pewnie do grudnia nie skuman którędy
Znowu mi czas, potnie momenty, na te, które schowam lub zdołam przepędzić
Ta! Znowu szaleje błędnik Ta! Znowu lecą tu płatki
Kto z nas będzie następny? Komu sił nie wystarczy?
Zima na tarczy, z dwa, dwa na dwa, trzy
Świat wybrał postęp, zaraz ziemia zadrży
Czekam na wiosnę, jak na złoty zastrzyk
Dla gojów w teatrzy, kto się kurwa patrzy?
Ruchome piaski, koka na kłach, pragnienie fazki, jamajska mgła
Dła-wią się myśli i tła, szukali korzyści, a znaleźli dna
Ekspresjonizm to wyścig i gra, szanowni artyści na licytacji
Słynna mieszanka kiści i szkła, oportuniści tak pragną owacji
Tanich sensacji, ile pan da? Za chwilę braw, wpisy brukowców
W całej swej gracji, gradacji szans narracja przeszła aborcję zarodków
Nie mów o racji, to zwykłe faux pas koniom mej maści nie potrzeba podków
Na torze starty, mulesztwa gra w ramach kolacji w galopie złych wątków
Wszystko w porządku, panie rozsądku, wszystko w porządku, pani logiko
Wysyp popiół i znów od początku daje nam lokum tryb incognito
Hmmm, w TV bój o koryto, hmmm, ktoś wyciąga kopyto
Hmmm, ktoś się rozstał z kobitą, hmmm, ktoś ogarnia to i to
Hmmm, w sumie to lata mi to, wiesz, latami to sam ogarniałem
Aż życie się stało matrycą ważne i pilne jak Eisenhower
Potem zmienne i stałe podchody zmysłów jak walkie-talkie
Piękne widoki, skoki na boki, bloki, airwalki i loki
Lecą trashtalki, sępy i sroki no to oki szczęśliwej drogi
Pora na doping albo na mobbing, bo każda z kopii kopie tu robi
Wszechświat się topi terminy zwłoki melanże, stypy, tripy i balet
Witam w utopii, trzeba to opić trzeba tu wznosić kielichy graale
Aż opróżnimy powłoki i barek patrz jak się cofa epoki zegarek
Choć mówią, że życie to drogi podarek ja żyję jakbym ze sto ich miał dalej
Może to szoki, a może to fale, kto tu jest po kim jak mkną wertykale
Stan bywa błogi, lecz nie ma co szaleć, bo są tu też mroki i ciemne walhale
Drgania opoki, wyjścia ze skale, gwiazdy obłoki wciąż grają w berka
Piękna minerwa puszcza mi soki a czas wyrokiem gra mi na nerwach
Ubieram smoki, ten od pożegnań, ostatni sztach, kropelka stęka
I nagle ciach, bariera pęka pora na wyjście z pudełka
Written by: Fe Ru, Jakub Ośrodek
instagramSharePathic_arrow_out