Listen to Będziemy dziećmi by Zeus

Będziemy dziećmi

Zeus

Hip-Hop/Rap

32,207 Shazams

Lyrics

Na początku Każdy potrzebuje jakiejś wskazówki, pomocnej dłoni My dzisiaj zaczniemy to bardzo prosto Zaczniemy to po prostu w ten sposób Klasz na 3 i 4 Klasz na 3 i 4 Klasz na 3 i 4 Klasz na 3 i 4 Klasz na 3 i 4 Klasz na 3 i 4 Klasz na 3 i 4 Klasz na 3 i 4 To idzie do wszystkich ziomków (okej) Co noszą już długie spodnie (tak jest) Piją tę goudę co piątek (huh) I chcą wyglądać groźnie (hej) Blizny na głowach, złamane nosy, braki w uzębieniu Błysk w oczach, spliff'y w dłoniach, wyroki w zawieszeniu To idzie do wszystkich dziewczyn (okej) Co noszą wysokie szpilki (tak jest) Lub kicksy i w jeansy wsuwają swoje okrągłe tyłki Minispódniczki, szminki, tusze do rzęs i cienie Zniżki, butiki, aerobiki, bijatyki przy przecenie To idzie do wszystkich zarobionych jap - yuppies Co wsiadają w Porsche, kiedy po robocie śmigają na klawisz Zegarki za parę koła, garniaki bardziej pokaźnie Każda karta złota, loga nawet na prr taśmie To idzie do wszystkich dumnych business łoman, łomen, łymyn? Do góry broda bo wokoło woda i aligatory swimmin' Nowa garsonka, nowy garson w nowej garsonierze Na szyi to kolia czy garota? Nawet powietrze się nie nabierze Nieważne jaki bój toczymy ze światem Nieważne ile zbrój wkładamy przy tym i masek Jakimi tu czyni nas każda z ról i przypiętych łatek Będziemy zawsze dziećmi naszych ojców i matek Nieważne jaki bój toczymy ze światem Nieważne ile zbrój wkładamy przy tym i masek Jakimi tu czyni nas każda z ról i przypiętych łatek Będziemy zawsze dziećmi naszych ojców i matek To idzie do wszystkich przedstawicieli, co nadużywają władzy Na nic odznaki i krawaty - pod koniec i tak jesteśmy nadzy Sznur ochroniarzy dookoła koła, dygnitarzy dookoła koryta Każdy się patrzy spod byka - Viva la corrida! To idzie do wszystkich celebrytów dla których spełnieniem snów Jest foto na tle logotypów i podziw u telewidzów Parę szwów tu, parę szwów tam, "parę" Chirurg milczy jak grób, ale kto przymknie oko sam puści parę To idzie do wszystkich twórców, wróć - ar-tystów Co żyją pod wpływem impulsu, gdzieś na skraju krainy zmysłów Z dala od śmiertelników, gdzie wszystko jest tak ulotne Ale jak śmierdzi w kiblu to i z krainy ten smok nie rusza o krok się - stój... przy oknie Nieważne jaki bój toczymy ze światem Nieważne ile zbrój wkładamy przy tym i masek Jakimi tu czyni nas każda z ról i przypiętych łatek Będziemy zawsze dziećmi naszych ojców i matek (okej, okej) To idzie do mnie, to idzie do mnie, to idzie do mnie i Ciebie Od urodzenia co krok, codziennie mamy tu mniej siebie Co doświadczenie, wkładamy na siebie kolejną warstwę, maskę Tarczę, plaster, nie da się być przecież dzieckiem zawsze Mam rację? Uciekamy od tego co w nas naturalne, szczere Łamani fałszem, krytykanctwem, nawet własnym sumieniem Strusi łeb chowamy w ziemi - pseudo bezpieczni, kopiemy pod sobą dołki W obliczu śmierci i tak będziemy bezbronni jak noworodki Nieważne jaki bój toczymy ze światem Nieważne ile zbrój wkładamy przy tym i masek Jakimi tu czyni nas każda z ról i przypiętych łatek Będziemy zawsze dziećmi naszych ojców i matek Nieważne jaki bój toczymy ze światem Nieważne ile zbrój wkładamy przy tym i masek Jakimi tu czyni nas każda z ról i przypiętych łatek Będziemy zawsze dziećmi naszych ojców i matek
Writer(s): łukasz Rogini Robakiewicz, Kamil Marcin Rutkowski Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out