Letras

Mam parę chwil i nadzieję, że trochę więcej niż dobę Proszę dziś godzin trochę, to czas na monotonię Czyha zło gdzieś za rogiem, na twą samoobronę Taki byłeś samodzielny czy płacz zmusza do obelg (ej) Kiedy zasypiam wstaje cisza Ile w tej walce będę trwał? Codzienność mówi "sorry, wybacz" (Nie wróci wczoraj ani dzisiaj) Jak czarne róże Znikniemy nim ciemność Przykryje duszę To nie biały welon Więc jaki mam być? Czemu ten syf ponownie Dobija, dobija, dobija się do drzwi Czekam na cynk Nie chcę już pomijać, pomijać, pomijać dobrych dni I bo znikniemy nim ciemność Przykryje duszę To nie biały welon Więc jaki mam być? Czemu ten syf ponownie Dobija, dobija, dobija się do drzwi Czekam na cynk Nie chcę już pomijać, pomijać, pomijać dobrych dni Pokolenie chodzi po domu cichuteńko na palcach Wyczuleni na każdy odgłos klucza na klatkach Za cienkie drzwi, na które nie ma tu lekarstwa Wychowani tak, żeby po prostu nie przeszkadzać Przyzwyczajeni stoją z boku Wolność na horyzoncie wywołuje w nich niepokój (lęk) Krzyczę do Ciebie, dzisiaj znowu W ostatnim miejscu, w którym przyjmujesz gości do stołu, to siedź Nigdy nie próbuj zabierać mi prawa Nie waż się nikomu mówić jak ma żyć Ja wtedy zrobię dla Ciebie ten hałas Podniosę łapy i będę brawa bił Jak czarne róże Znikniemy nim ciemność Przykryje duszę To nie biały welon Więc jaki mam być? Czemu ten syf ponownie Dobija, dobija, dobija się do drzwi Czekam na cynk Nie chcę już pomijać, pomijać, pomijać dobrych dni I bo znikniemy nim ciemność Przykryje duszę To nie biały welon Więc jaki mam być? Czemu ten syf ponownie Dobija, dobija, dobija się do drzwi Czekam na cynk Nie chcę już pomijać, pomijać, pomijać dobrych dni Nigdy nie próbuj zabierać mi prawa Nie waż się nikomu mówić jak ma żyć Ja wtedy zrobię dla Ciebie ten hałas Podniosę łapy i będę brawa bił
Writer(s): Jonatan Chmielewski Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out