म्यूज़िक वीडियो

क्रेडिट्स

PERFORMING ARTISTS
Nullizmatyk
Nullizmatyk
Performer
Filipek
Filipek
Performer
Gibbs
Gibbs
Performer
Diana Ciecierska
Diana Ciecierska
Performer
COMPOSITION & LYRICS
Filipek
Filipek
Lyrics
Gibbs
Gibbs
Composer
Patrycjusz Kochanowski
Patrycjusz Kochanowski
Lyrics
Mateusz Przybylski
Mateusz Przybylski
Lyrics
PRODUCTION & ENGINEERING
Gibbs
Gibbs
Producer
Antoni Kochanowski
Antoni Kochanowski
Mastering Engineer
Foux
Foux
Mastering Engineer

गाने

150 mil od domu Pusty hotel, z lodem Jack Niby wszędzie mamy ziomów Więc dlaczego pijesz sam? Szukam wciąż na siebie wzoru Chociaż czuje lekki żal Kiedy w hotelowym holu Czuwam nocą jak ta ćma Jestem typem samotnika, dzwonisz, pik, pik, nawijaj Znowu kwit, kwit, mnie mija, we krwi mam antyviral Znowu jestem na koncercie, jest sobota choć nie dla nas Ty na drugim końcu Polski śpisz w mojej koszulce sama Live love jak A$AP Rocky Jeden ziom ma trzy kierunki, drugi od nas trzy wyroki Jak byłem w kołysce zapalenie płuc mnie prawie zmiotło Jakoś mam zakodowane by oddychać pełnią, mordo Tankuję swą Fiestę, drwala w siebie wciskam Spędziłem w trasie tak dużo czas, każda ze stacji serio jest bliska Choć mam dużo wrogów, face to face każdy przyjazny To dla moich bliskich wers, każdy pisze, że się martwi Z rodziną od święta, w progu z nią witam rzadko Spędzam zamiast z mamą więcej czasu z płytą matką Powracam jak Odyseusz do domu po takich trasach Chociaż żebyś mnie wpuściła nie wdziewam stroju żebraka 150 mil od domu Pusty hotel, z lodem Jack Niby wszędzie mamy ziomów Więc dlaczego pijesz sam? Szukam wciąż na siebie wzoru Chociaż czuje lekki żal Kiedy w hotelowym holu Czuwam nocą jak ta ćma Woda na młyn, na młyn woda Ładuję karabin, przede mną oceany, morza Samotny dżin szuka drogi na bezdrożach Killer Queen wyznacza szlak jak poranna zorza Woda na młyn, na młyn woda W gardle absynt, w domu syn, czeka Penelopa W hotelu dym, powietrze pełne obaw Nie byłeś w nim, ani w tym, to waż słowa Dwadzieścia siedem lat trwa rap przygoda Dźwigam na barach ten towar Nie mówię nara, chcę z muzą nadal obcować I choć przelana goryczy czara, piję szampana Bo nie mam czego żałować, życia żałować Mile widziana wygrana Ślepa przegrana i do celu od nowa, oko cyklopa Nie zawsze łajba może na pełnych żaglach żeglować Woda na młyn, na młyn woda Do zoba, bo końca dobiega w hotelu doba 150 mil od domu Pusty hotel, z lodem Jack Niby wszędzie mamy ziomów Więc dlaczego pijesz sam? Szukam wciąż na siebie wzoru Chociaż czuje lekki żal Kiedy w hotelowym holu Czuwam nocą jak ta ćma Jestem typem samotnika, więc nie pukaj w moje drzwi Dobrze czuję się w mym gronie, stojąc w lustrze vis a vis Raz na tydzień ktoś chce bardzo mym nowym kolegą być Przesiedziałem sam latami chroniąc tylko krople krwi Może więc, niż to było potrzebne Z tego mam jeden wniosek, nie potrzebuję już Ciebie Żadnych nowy koleżków, ani ich zgniłych pestek Wciąż reaguję słabo na manekiny po mc Gdybym sam zrobił przejście chodziłbym pewniej po świecie A poruszam się z miną, że miny czają się wszędzie Nie wiem już co to za kino, że tłumy są aż tak ślepe Każdego celebrytę szanując bardziej od siebie Na szczęście ma swój świat, jestem w nim jak zadokowany w doku Dźwięki hip-hopu gdzieś na trzecim piętrze w bloku Garstkę mych ludzi mile widzianych u boku Bogu powierzyłem kilka spraw, trudno ufać komuś 150 mil od domu Pusty hotel, z lodem Jack Niby wszędzie mamy ziomów Więc dlaczego pijesz sam? Szukam wciąż na siebie wzoru Chociaż czuje lekki żal Kiedy w hotelowym holu Czuwam nocą jak ta ćma
Writer(s): Gibbs Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out