Lirik

Jest między nami różnie Trafiam słowami w próżnie, uczuciami również Się na bank dziś spóźnię - to ze łzami mówię Tony łez z Tobą czy bez, wybieram drugie I Ci ludzie ze swoimi radami, znów strzela chuj mnie Kiedyś miłość, dziś nawet nie lubię jej w sumie Kiedyś się tliło, dziś nawet nie mrugnie Nie pytasz jak popołudnie, ja też sunę zbyt dumnie, by szukać win u mnie Jest hajs, lecz życie cuchnie Mieliśmy być po ślubie, gdy bukiet zabrałaś druhnie W tej sekundzie się odsunę i w samotności sam na siebie wkurwię Brak cierpliwości, brak obecności, sztucznie próbujemy trwać w tym gównie Myśli stroszą się jak pudle, ja zamknięty w tym pudle Czuję, że wybuchnę, pomięty list biorę w dłonie i go znów mnę Okruchy pozostały mi okrutne Mam już takich parę blizn Ty też, będziemy więc to samo śnić Ktoś musi zostać, ktoś musi wyjść W każdym razie - tam są drzwi Mam już takich parę blizn Ty też, będziemy więc to samo śnić Ktoś musi zostać, ktoś musi wyjść W każdym razie - tam są drzwi Czy to możliwe, żebym był z Tobą całe życie? Mi przyszłość czasem śni się Ten obraz, to tanie szkice Ty dla mnie idziesz, a ja to ćpanie, picie Choć w sercu dalej tli się, to złamane, zalepi się Błąd za błędem, stąd zapędy, by nawzajem mścić się Myśli znam swe skryte Napisać łatwiej niż powiedzieć, tak więc piszę Topiłem w wódzie, by nie topić w nadziei się Zamknięty strach mój gdzieś głęboko, tam gdzie krzyk jest niemy Który słowa nie wydusi, a jedynie znajdzie ciszę Niech ostatnie chwile razem chwycę To, co doskonałe dziś jest jutro będzie świadkiem tej najbardziej przejebanej z bitew Nic nie zostanie z liter Mi w samotności pozostaje dalej dziczeć Ewentualnie krzykiem budować na gasnącą chmurę marzeń stryczek Spalić stare klisze, z nimi wymazać z pamięci twe obliczę Mam już takich parę blizn Ty też, będziemy więc to samo śnić Ktoś musi zostać, ktoś musi wyjść W każdym razie - tam są drzwi Mam już takich parę blizn Ty też, będziemy więc to samo śnić Ktoś musi zostać, ktoś musi wyjść W każdym razie tam są drzwi Pijany krzyczę na ulicy coś do obcych ludzi Nóż mi się otwiera sam, na piersi ten nieznośny ucisk Chciałbym ich rozerwać na strzępy, a nie spocony budzić Przez nieznany strach, który mnie w środku nocy dusi Po co? Pytam się sam siebie, po raz chyba setny Najpiękniejszy dzień się staje szpetny Krew buzuje w moich tętnicach, jak lawa Etny Czerwona łuna otacza księżyc srebrny Rzucam butlą w beton, roztrzaskuje się jak Lego Ja wściekły jak McGregor, szukam jak popieścić ego Czy wścibskie tylko śledzą momentu najgorszego, by zrównać Cię z glebą Z rozjebanej twarzy płynie krew i nie smakuje nic tak Widząc mnie codziennie w tym stanie, sąsiedzi sądzą, że to mój jest przysmak Dni mijają, z zewnątrz git, w środku jest blizna Mam już takich parę blizn Ty też, będziemy więc to samo śnić Ktoś musi zostać, ktoś musi wyjść W każdym razie - tam są drzwi Mam już takich parę blizn Ty też, będziemy więc to samo śnić Ktoś musi zostać, ktoś musi wyjść W każdym razie - tam są drzwi
Writer(s): Pro8l3m Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out