가사

Czasem widzę je w snach, prawie bez skazy Choć upadałem w nich kolejne razy W głowie obrazy, co się wydarzy Witaj, to mój prywatny azyl Twe bohomazy na szkoły schodach Okien witraży na Ursynowskich blokach Trudno skojarzyć, jak tego nie znasz Niczym zmącony, idealny pejzaż Rozgrzane słońcem na blokach płyty Zmaga parapet kurzem pokryty Tu, wewnątrz na biurku moje zeszyty Czekają w studio kolejnej wizyty Niesamowity widok - osiemnaste piętro Tu widać boisko, kościół i metro Schodami w górę, ponad przeciętność Na wietrze gołąb szybuje lekko Zabierz mnie do miejsc, które znam tak dobrze Z głowy narysuję ich plan (ich plan) Nie ważne czy przyglądasz się Wiśle czy Odrze Zrozumiesz to, gdy zostaniesz sam Daleko od źródła... Daleko od źródła... Daleko od źródła... Daleko od źródła... Daleko od źródła... Daleko od źródła... Korzennych miejsc zbiór, robię po nich tour Ranny na wojnie mur, puszczam mu The Cure Dopiero rozumiesz jak to ważne jest Kiedy wyprowadzisz się na stałe gdzieś Huh, czy brzmi to prosto? Owszem Wracam, mówię sobie: "Piotrze, teraz job się" To już dla kogo innego, fundamenty mentalnej walki Nie wiem czy dla dzieciaków, ich nie widzę, widzę banki Dwadzieścia różnych sklepów stało pustych Teraz są trzy duże, każdy francuski Tu rozłożyłem pierwszą parę nóg, w kościele Bóg Kantował mnie tu pierwszy kumpel, pierwszy wróg "Tu" nadużywam tego too much, man Nowe zadanie, skupić się na "tam" (tam) Odłączyłem od serca tętnice I przeżyję, bo wszyję sobie tam inne przecznice Zabierz mnie do miejsc, które znam tak dobrze Z głowy narysuję ich plan (ich plan) Nie ważne czy przyglądasz się Wiśle czy Odrze Zrozumiesz to, gdy zostaniesz sam Daleko od źródła... Daleko od źródła... Daleko od źródła... Daleko od źródła... Daleko od źródła... Daleko od źródła... Spalone słońcem boiska z asfaltu Grupa dzieciaków czeka na przystanku Cień, które dają zwykle drzewa w parku Chłodzi nagrzane skronie nocnych marków Murek w skateparku, w mieście awantur W mocnym słońcu świeci o poranku Miejskiego funku martwa natura Puste osiedle, zaburzone w chmurach Architektura betonowej dżungli Dziś jakoś cieszy mnie i moich kumpli I każdy pieszy do tego przywykł Że wielka płyta to klimat prawdziwy Balkony w blokach z wywieszonym praniem W mojej pamięci już tak zostanie Przy Megasamie rośnie stary modrzew Zabierz mnie do miejsc, które znam tak dobrze Mijają lata, wciąż o tym samym miejscu gadam To jest moje miejsce, tu na osiedlach, które darzę sentymentem Mogłeś kiedyś o nim słyszeć - miasto Warszawa Moje podwórko, osiedle, nie potrzebuję nic więcej
Writer(s): Piotr Szmidt, Piotr Więcławski Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out