Слова

Soldier of fortune, who can always be found where adventure beckons Now takes you to the danger zone of the mid-Atlantic Where strange ships slip through the fog with even stranger cargos Where every man has a price, and every woman a past PRO8L3M, Jetlagz, 2019 Nie czytam oferty, bo nie chce zakupów Wyciszam alerty, messenger i bluetooth Gdy ścigam momenty, to śmigam bez butów Zażywam energii, żeby dać jej upust Wyjmę se kwotę nim zapomnę pin I ją potem utopię gdzieś w zatoce świń Hotel, check, chek-out, by demony zabić A szofer już czeka w swym czerwonym Cadi Idziemy bawić na uliczną ucztę A inne sprawy to już tylko pojutrze W drodze po uśmiech nie w drodze po sukces Mogę nie dbać o budżet i chodzę w podróbce Królowe nocy i królowie życia Wciąż pozdrawiają mnie i nie zadają pytań Mi też ich brak i niech tak zostanie Póki nie przywita nas nowy złoty poranek Zostawiam chałupę, wsiadam na kuter I wypływam w morze jak Ernest Wyprawa za łupem, nie zważam na skutek Nie wrócę przed zmrokiem zapewne I chociaż dziś mam kwit, zaraz szybko się pozbędę, ej I choć bym jutro nie miał nic Zawszę podzielę się procentem (procentem) Miałem z życiem zrobić coś, zrobiłem prawie błąd Nagle patrzę a tam font, na ścianie don't Ona była stąd, włosy prawie blond Odcięło mi nagle prąd więc wołam Almendron Rajdem w zastawie, ty daj na mnie nawiew Driver to Javier, ja na niej ona na mnie Ja z nią na kanapie, ona na łbie w Panamie Mam ją w wannie, fajne włosy, ona, "Mam je po mamie" Choć rozumiem ją ledwo bo to-to-to dialekt To spiąłem się z nią lekko, więc się o-oddalę Problemy to chmury więc się o-opalę Co-co-co ja chciałem, mordo balet Nad calle Trocadero słońce lśni Idę krokiem salsy, bokiem w drift Te drinki są wytrawne, czy może są sweet? Zapijam je sokiem, bo jestem trochę fit Zostawiam chałupę, wsiadam na kuter I wypływam w morze jak Ernest Wyprawa za łupem, nie zważam na skutek Nie wrócę przed zmrokiem zapewne I chociaż dziś mam kwit, zaraz szybko się pozbędę, ej I choć bym jutro nie miał nic Zawszę podzielę się procentem (procentem) Nie chce mi się siedzieć w domu, ani biegać za flotą A w telefonie tryb samolot, czasem cykne nim foto I zanim wyjdę to wezmę z szuflady łatwe dolary A kiedy idę to widzę tu wszędzie martwe zegary A może to jest Warszawa, może Miami, Hawana Każdy powtarza od rana magiczne słowo maniana Słońce parzy jak kawa, powietrze płonie w tym mieście Cień powoli się skrada, zaraz pochłonie to miejsce I nagle spotykam ciebie stojącą na pustym placu Ostatni raz cię widziałem wtedy po kłótni na kacu A teraz znowu cię widzę, nie nazwę tego loquito Chociaż chodzimy bez celu, to nie idziemy donikąd A na mieście znów jest sztorm i płyniemy złotą nocą I nie znamy słowa stop, ratunkowe koła topią A nad nami gwiazd jest milion i za chwilę spadną na nas Cały świat jest pantomimą, znów mnie budzi światło z rana Zostawiam chałupę, wsiadam na kuter I wypływam w morze jak Ernest Wyprawa za łupem, nie zważam na skutek Nie wrócę przed zmrokiem zapewne I chociaż dziś mam kwit, zaraz szybko się pozbędę, ej I choć bym jutro nie miał nic Zawszę podzielę się procentem (procentem)
Writer(s): Oskar Filip Tuszynski, Piotr Jerzy Szulc, Pawel Bartnik, Marcin Lukasz Kosiorek Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out