Слова

Rzuciłem pracę wczoraj... Dziś od rana siedzę w studio i nie sądzę, abyś chciał mnie przekonać, żebym jeszcze raz przez to przeszedł. Wolę dźwięk MPC w tle i świadomość, że nie ma wygranych bez wyrzeczeń. Ci, którzy się dają za to pociąć, ulegają presji - spoko, Za plecami wypluwają botox. Trzymam ich na dystans, moja wizja życia - czysta. To niepewność jutra sugeruje mi jak dzisiaj żyć mam. I ambicja pcha mnie w przód, jak nie daje stu Procent z siebie, jestem wściekły, zwijam bletki, palę w chuj. Nad walory talentu stawiam dalej swój entuzjazm i upór, Pluję ogniem i nie tracę tchu. Jestem pro'sem, nie mam czasu dla laików. Pewnie też bym emigrował, gdybym nie zarabiał kwitu Z takim stażem... Chcesz, to mnie rozliczaj z ciężkiej pracy: Za każdą godzinę w studiu, każdy wers i energię z trasy Mam wszystko, czego wielu chciałoby, ale nieszczęście nie Szukanie go, absorbuje częściej tu coraz więcej mnie. Szukanie szczęścia tu, człowieka nawet zaczyna Uzależniać i niszczyć tak, jak metaamfetamina. Bo zawsze coś jest nie tak i zapada nocą w letarg. Niż załapać troszkę zeta, jest zapalić prościej peta. I tu zapomnieć się w chill'u, kurwa na chwilę, wiem. Skillem i tak odbiję bez stylu durnie na mile, taa. Bo jestem jebanym pracoholikiem, Jednocześnie będąc bogiem, pozdrawiam Paktofonikę. I w życiu łapię te ładne chwile, ulotne jak ulotka. Ciśniemy tu Carpe Diem, nie wiemy co nas tu spotka W pamięci te piękne chwile uwiecznię jak Tuhart, Bo dla wielu te życie, to nieśmieszny żart #suchar I nawet jak na wszystko, na co mam ochotę mnie stać, Czekam, aż to szczęście, wreszcie nas tu porwie na max, tak! To nie przyszło łatwo, za to jak pójdzie w pizdu, To z hukiem na dno. Czerpię naukę i roluję tu cash, banknot. Nie za darmo spełnię sny albo umrę walcząc. Jestem zły, idę po nie jak Duke Nukem w miasto. Twardo stawiam klasyki na chodniku. Lekko kładę te linijki, same kleją się do bitu. Znam ten chleb, ale dziś mijam Syzyfów. Nie trzymałem w szeregu, zawsze wychodziłem z szyku. Być jednym z trybików, to nie dla mnie. Mały pikuś wznieś się ponad nich momentalnie. Na nośniku meritum stawiam, na ostrzu noża. Szybko fakty weryfikuj, wiesz że lubię wzniecać pożar. Wyjść z niebytu poza, to jest sztuka arcy. Walisz przy kielichu prozak, możesz wrócić dziś na tarczy. Walczysz? Miasto nie niańczy, pożera... Znam przyczyny, Wciąż tu szukam pierdolonej czterolistnej koniczyny...
Writer(s): Bobby Gonzales Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out