Lyrics

Boże, gdzie ja się dałem zaprosić? Jaki tu mętny ten horyzont zabaw Jakże się na nic tu nie zanosi Jak to się nie zapowiada Jaki tu crème de la crème Może bez pędu na trend, ale na czasie Fryzury tu modne, drinki barwne Wi-fi ma dobry zasięg Dyskretne konwersacje Płyną tu nurtem lekkim Czasem je błysk rozświetli Film, crossfit, domowa fauna, Netflix Ja mówię, że tak, że pewnie, że owszem Tym bardziej widząc na horyzoncie bar Więc jeszcze mówię, ale już brnę w horyzont Przy barze mój ziom, z tych gromkich Tak, że no grzech nie wstąpić Zostawiam z tyłu te smutne fraki Te nieciekawe garsonki Ziomek zamawia dwa drinki "Jakie?" - pyta, mówię mu: "Wybierz" Barmanka leje I tak patrzy na nas jakoś przenikliwie, a my wciąż zwykli Więc dla kurażu po pięć drinków szybkich do naszych wnętrz He, akurat w tle "Sweet dreams" Eurythmics Barmanka to okiem zetnie To szmatą przetrze ladę Patrzę jej prosto w plakietkę Ale tam dziwny jakiś alfabet A może to mi od tych drinków Już się tak poplątał wzrok Więc z ziomem ustalam na migi Że może by tak kielonka hop Tu się ożywia barmanka Oko jej błyska jak sztylet Ja znowu w plakietkę i teraz widzę: Nadia I to by było na tyle bo: Bum. Wóda, że widzę tu zimna wjeżdża W zdaniu mi słabnie składnia Mówię więc: "Stop Nadieżda, stop Nadieżda, stop Zlituj się Nadia" Bo była na kielich w nas chęć Ale to miała być jedna biała Nie dwie, trzy, cztery czy pięć A już na pewno nie wszystkie naraz Bum. Wóda, że widzę tu zimna wjeżdża W zdaniu mi słabnie składnia Mówię więc: "Stop Nadieżda, stop Nadieżda, stop Zlituj się Nadia" Bo porwał nas nurt, ten nurt Co takie ma straszne wiry I co nas pcha na wschód... Nadia, ty przestań lać ten spiryt No i dalej już klasyk: Ten bar, co tu był już wcześniej W bok odjeżdża i odsłania bezkres I te sprawy, co to są mało izwiestne I nawet jak człowiek by nie chciał Jakby mu iskry zabrakło No to polane już Więc tak jakoś niezręcznie Nie wychyliwszy wiać stąd Marnieje w oczach salda stan Od szota do szota wychodzi tu najba nam Której istota to: "Давай братан!" I barytony, co moc podwójną Czort jaki był włączył im Lecą, co kto tam zna Jeden Любе, drugi Лимончики Lecą, choć zawieszony to lot Jak do Odessy z Moskwy I znowu ta wóda do ryja - hop Do ryja większość Resztą trafiam w jadłospis I trochę moknie zadruk Więc odstępy Nadiu zrób Niech spocznę Albowiem stadium to już jest mocne Patrz, kolega zbladł już Jakby tu w ziemię wrósł Jakby się cały tu wtopił w przestrzeń Jeszcze kielonek i bedzie z nim gruz I to doprawdy "Груз 200" Albo odwrotnie właśnie, Nadiu Ledwie kolejkę nam podasz I śpiewy się zaczną Że "свобода" jest "пока свобода" Bo widzisz To co nam tak lejesz z tej flaszki krzywej To jest cholernie łatwopalne A my natury tu raczej mamy zapalczywe I asertywności złoża tak nikłe Że nie ogarniesz Więc ty ostrożnie lej tę półlitrę Bo to się zwykle kończy marnie (Осторожно, двери закрываются) Bum. Wóda, że widzę tu zimna wjeżdża W zdaniu mi słabnie składnia Mówię więc: "Stop Nadieżda, stop Nadieżda, stop Zlituj się Nadia" Bo była na kielich w nas chęć Ale to miała być jedna biała Nie dwie, trzy, cztery czy pięć A już na pewno nie wszystkie naraz Bum. Wóda, że widzę tu zimna wjeżdża W zdaniu mi słabnie składnia Mówię więc: "Stop Nadieżda, stop Nadieżda, stop Zlituj się Nadia"
Writer(s): Adam Bogumil Zielinski, Andrzej Marek Mikosz Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out