Lyrics

Na balu przebierańców byłem Zorro Z królewną w wolnym tańcu depczę pelerynę, horror Tam zaliczyłem tę pierwszą zadymę szkolną Wpadł na nas tyłem i oblał dziewczynę colą Do czwartej zdałem, a on powtarzał piątą Nie usłyszałem, "Pardon", spłoszył tańczącą Z pękniętym sercem wracałem do domu wolno Ze złamaną szpadą i przytartą mordą Lepszy klub, większy hype Grubszy hajs, jest lepiej niż dobrze Ale znów właśnie nam Pijany cham nadepnie na pantofle Lepszy klub, większy hype Grubszy hajs, jest lepiej niż dobrze Ale znów właśnie nam Pijany cham nadepnie na pantofle Zero zero z Walią, zero-zero rok My w zerówkach - pomagają tu manierom, nie na wzrok Po awanturach mamy zakaz, nie wpuszczają - stop W koszulach maskarada, sztuczny tłok i skok przez płot W środku już w domu, makaron już nawijam, komuś Do kuzynki koleżanki szwagra siostry Darka ziomuś się spruł Reprymenda z szybkich strzałów i tańczę jak student Pożyczam ruchy od kasztanów i się zlewam z tłumem Zawijam tę kuzynkę w lożę, a melanż trwa Czyimś popiła drinkiem krążek, a on też tam miał Rozmyty wzrok stu oceanów, chodzi telemarkiem Ciągnie mnie stąd już na Muranów, to dziś nierealne Zero przypału w klubie, nikt z obsługi się nie pruje I wtedy gamoń szlugiem mi w koszuli robi dziurę Lepszy klub, większy hype Grubszy hajs, jest lepiej niż dobrze Ale znów właśnie nam Pijany cham nadepnie na pantofle Lepszy klub, większy hype Grubszy hajs, jest lepiej niż dobrze Ale znów właśnie nam Pijany cham nadepnie na pantofle
Writer(s): Wojciech Sosnowski, Tomasz Janiszewski Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out