Lyrics

ZOO Chcę pomóc ziomkom wyjść z ulicy Ale sam muszę się najpierw z niej ulotnić w porę Frosti trappin' on the traphouse Trappin' on the corner Nastroje są przebojowe Dlatego się zbroimy, a konkurencja sra w zbroję To Warszawa dziwko, państwo w państwie i bijące serce Polski Biję potem skopie, jak będziecie piszczeli lowkick, joł Jim Stark flow, buntownik bez powodu Jak się nie buntować w kraju w którym sądzą bez dowodów "ONE FOOT OUT", jestem gotów na hajs Nikt w poldonie jak ZOO, nikt w poldonie jak ja Zapnij pasy dociskam p-word, ty, po chuj ci ban Jestem świadkiem, jak buduję blok, więc zakładaj kask Albert Trapstein, to jest oldschool Nowa szkoła Oppenheimer zrzucam bombę co zniszczy wszystko, co do tej pory znałeś Nie mam prawka, a zawsze było z opp's jechane Wiedzą, że przyjadę i dojadę ich, mówią mi poniedziałek Joł, jestem Twoją kokainą, bo na samą myśl o mnie już ciśnie Cię na dwóję Frosti jak wino, im starszy tym droższy, wychodzę z piwnic, szykuj grubą sumę Ale bez ściemy, czas bym schodził ze sceny, miałem nazwać mixtape "ONE FOOT OUT", ale sam nie wiem już gdzie chcę być Czy to robić i mieć kredyt? Czy to jebnąć jak Eis kiedyś? Bo dla mnie rap to tylko Choppa jak NLE Miał być benefit, a prędzej jebnę benefis Zawszę będę raperem, nawet jeśli już nie nagram nic Nie widzę światła w tunelu, tak jak na okładce Dondy Czekaj oddech, joł Twoja ekipa, to ekipa, no bo nie ma jej bez Tromby Twoja ekipa jest ekipą, ale jak się kręcą lody Mieliście jechać windą, ale się zaczęły schody Ty nie dojdziesz do celu, jeżeli nie przejdziesz drogi Zjadłem zęby na relacjach i lecę na bonding Wychowała mnie ulica, urodziłem się w mosh pit Nie składałem LEGO, a miałem na bazie klocki, jak nadepniesz to bez krzyku, tylko leć uszczelnić worki W Imię Ojca, Syna, chuj tam my się nie żegnamy Ten towar jest przejebany, a was przejebany My się znamy na robocie, ale się nie znamy Te lamusy chcą być jak my, oj nie chcieliby być nami Keep in head up, kiedy życie wystawia na próbę Przyjaciel wroga to wróg, więc chowaj kurwo witę Jestem winien Ci mamusiu, to żebyś poczuła dumę I w końcu miała spokój, a nie przez Kubusia zrycie Same pojebane akcje, ja normalnie żyć nie umiem Znowu wpadam w dół, Ty wierzysz że się dźwignę, by rapować - trapowałem Ale dzisiaj to rzucę, stoję na rozstaju dróg i pierwszy raz wiem dokąd idę Moi bracia zakładają domy i zaczynają się żenić A ja żeby więcej zarobić, muszę to przeżenić, joł Poświęciłem wszystko, żeby widzieć was ze sceny i se stoję na niej teraz i pytam: "być albo nie być?" Parę osobom nie chcę odpisywać ani do nich dzwonić Wiem kto wyciągał rękę, kiedy nie stawałem z łóżka i choć mam gdzie spać Wciąż szukam do domu drogi To miał być mixtape "ONE FOOT OUT", ale chyba obie out to już mam Joł, ZOO, czuję się jak nowonarodzony Coś się kończy, a coś się zaczyna Baby Frosti, przychodzę zamieszać, let's go viral Nasza droga była ciężka i kilku sprawdziła Wytrzymała przyjaźń, bo zwyczajnie jest prawdziwa, joł ZOO, ZOO to rodzina nie wytwórnia Nie zarabiam na braciszku, ale zarabiam z braciszkiem Mordo, to nie firma tylko spółka A z kurestwem i upadkiem zasad oczywiście ciśnie Nie odbierzesz mi, za mną już tyle lat Czekamy na ziomali, którzy świat widzą zza krat Betonowe lasy mokną, wieję wschodni wiatr Blok się nie doczekał fali, to ją zrobił sam W końcu mogę mieć szesnaście lat, trzy B Benjamin, Borixon, Button - zaczynam czuć że żyję Leci "Źródło" Bałagana, numer cztery — nic na siłę Bo nie zrobię z siebie studenciaka, jak z Kubana fryzjer Dziecko nie wysyłaj dema, wrzuć je w sieć Korpo twarze, nie mają pojęcia co jest pięć Nikt Ci nie da nic za darmo, tak jak moje Młode Wilki Ciągle outstide trappin', więc jem kurwy robię sobie piknik Tu nienawiść do policji Miłość dla braci, dla kurew pogarda — więc mi nie mów o empatii Ciągle ride with my boys, nie zahamują na chwilę Dali serce na tacy, by wbić w plecy sztylet Miasto 24h, wczoraj dołek dziś na szczycie Polski karnawał trwa, to jest Warszawy życie Kiedyś wkurwione dzieciaki, bez planu robiły misję A dziś, palenie, picie, dymanie przy dobrym bicie Dam ogień Warszawie, płomień mordo dawno zgasł Nie porównuj nas do tamtych, bo to wstyd dla nas Jak wypuszczam preorder, to wiedz mordo że to znak Jaki? Że Onarowi kończy się hajs? Zawsze robiłem chamskie rzeczy, tera robię płytę roku Robiłem dupy ze śmieci, robiłem ze szklanych domów Jedliśmy dobry towar, potem robiły problemy, ale nie ma ich już obok, jak na scenie Weny Hejt me more, ja na to wyjebane mam Ciekawe jaki byś był, wychowując się jak ja Ja mówię prawdę, pierdolę konsekwencję, bo to nie charakterne żeby dupsko robić w gęby Ich preordery mam pod drzwiami, jak chujowy katering Nie chcę tego jeść, więc nie wysyłajcie nic Polskiej scenie brak polotu, lecę za granicę Żeby przedrzeć, on mi wrócić z wynikiem Tera my rozdajemy karty mamy ZOO, ZOO in real life Słodziakowy vibe, ostre koty mielą hajs Narkotyki i wyjebki to jest miasto WWA Nie chcesz poznać tego świata, bo to jest prawdziwy trap Jebać Polski Def Jam i Prosto Label, rucham te ugody co miały mi zamknąć gębę To życie ulicy, a nie od dziewiątej do piątej A wy w tych ładnych biurach, dalej przepłacajcie za mąkę (heh) Jestem dzieckiem Warszawy, wrzucam ją na mapę świata I'm a trapper, a nie capa, gdzie prawie każdy atrapa, lepię bata Puszczam wszystko z dymem i patrzę na proces spalania Czas na grubą trasę tak jak młody Frosti na freestylach Pokażę co w trawie piszczy, u nas pięciu stronach świata Fast money, fast life, kocham to, chociaż jest ciężko Road to Rockstar, albo road to zawał przed trzydziestką Dostawałem bany, ale ty byłeś jebany Działam po swojemu i rucham te wasze dramy Pluli w moją stronę, stoją opluci jak lamy Jesteś dobry chłopak, albo pizda jak? Bez reklamy Ciągle chodzi mi po głowie, jak zrobić legalne money Wystarczy trochę pokory, daję słowo, że wygramy Z nami, ty jesteś wróg lub jesteś z nami Od małego mówią mi, że jestem zjebany, młody Frościak Uhhh Shotout'y dla Pana Józefowicza, i Stokłosy, że mogłem wykorzystać ten sampel Chciałem zaprosić moich braci, mieliśmy to robić w Anglii, robimy to w Polsce ZOO i tera wszyscy razem Wybudujemy wieże, wierzę, wierzę, wierzę (okej, okej) Spełnionych marzeń (ZOO, ZOO) Napiszemy wzór (okej) Ludzie piszą w komentarzach, że wolą kiedy jest agresja Ja nie po to jaram dziesiątego lolka, dziś Frosti gapi się śmieszna gierka, jak wjeżdza poza ZOO nie ma nic Wrzuciłem sztukę na testa, teraz nie nadążam by dostarczać temat im Z ziemi Polskiej na cały świat, patrz co dzieje się, a mi nie wierzył nikt Dałem nadzieję chłopakom, że siła w rodzinie OTF, Till the End, ZOO Patrzę ci w oczka kurewko i widzę że w UFC grasz z parterem, joł Polscy raperzy, mieli oczy w dupie, a czujny bo szpont everyday Przyjechał w bluzie z kapturem, odebrał student, a z Ubera wyszedł bej Dam perspektywę dzieciakom, której by nie mieli nawet z profesurą Nigdy nie byłem pazerny, z tymi których kocham się dzielimy sumą Szponty umią, umią w tę grę Suczko, suczko — don't play my game Robimy mucho, mucho, dinnero, me amo mucho mis animales ZOO, nigdy nie bałem się pracy, kiedyś się bałem wyjść z domu A teraz wychodzę z podziemia, z ulicy i za miedzę zabieram braci Jedna szkita na zewnątrz, tym co próbowali mnie wysterować na miny dzisiaj miny zżedną Spółka ZOO Bang Bros Czas te scenę wyruchać na ostro, w każdą dziurę nagrać video i zarobić hajs To spełnienia marzeń z podwórek, z ulicy wlecę na pałace, pajace Arriba Andale, Andale Już nie zamulę z tematem, tu liczy się słowo nie papier Nie wiem co słychać u ciebie w zespole, jestem szczery i to szczerze pierdolę Twoja ekipa mugole, u nas jest magia, u was jest cyrk, koniec Fajne nosicie te cyrkonie, fałsz biję i to w złym tonie Bo w mym gronie, trzeba być koniem, my nicponie, wy nic w głowie I know, I'm that guy who can blur the border, when I came recordować półbrak, bye bass, I broke my weed w mojej torbie Bo jestem szpontem, joł Warszawa nie Warszawka, spółka ZOO trapstars HWDP it's All Cops Are Bastards, a szpont to hustla My to są szponty, my to nie bandit, choć ulica to miejsce pracy Żeby zarobić nie musimy ranić niektórych brudów nie wypierze Vanish, dlatego you need to vanish I can from Eastern Block so, Pardon my English, pardon French, and Spanish, joł Kurwy jebane pierdolą coś z tyłu, czemu? Bo jestem krok przed nimi, joł Sprawdź badaj tabelę Warszawskie Koksy, jebać tych co nie wierzyli Będę to śpiewał na Wembley wspominając jak śpiewałem to z SIRI My name is Kubuś My fam is ZOO, ZOO My home is Warszawa City Taco, tak się nawija kilkaset wersów one-take'iem A kamizelkę, z krwią waszych ulubionych raperów wydajemy na aukcję dla naszego młodszego braciszka, który jest bardzo ciężko chory Spółka ZOO, Warszawa, "ONE FOOT OUT" Mixtape, Bam! (Wybudujemy wieże, wieże, wieże, wieże) (Wybudujemy wieże, wieże, wieże, wieże)
Writer(s): Pedro, Skibovicz Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out