Music Video

Featured In

Credits

PERFORMING ARTISTS
Jetlagz
Jetlagz
Vocals
Kosi
Kosi
Vocals
Łajzol
Łajzol
Vocals
Lajzol
Lajzol
Vocals
COMPOSITION & LYRICS
Przemysław Gzowski
Przemysław Gzowski
Composer
Marcin Kosiorek
Marcin Kosiorek
Lyrics
Paweł Bartnik
Paweł Bartnik
Lyrics
PRODUCTION & ENGINEERING
Siwers
Siwers
Producer

Lyrics

Moje miasto mam we krwi, moich ludzi mam w sercu W głowach nam się nie mieści, tyle rzeczy bez sensu Ty możesz nie widzieć tu nas, wisimy nad miastem spokojnie jak duchy Próbując zaginać tu czas, chociaż jest katem i co dzień nas dusi I widzę tu miłość i gniew, i brud, i śmiech, i strach, i ból I widzę tu szczęście też i morze łez, i wielki dół Minuty wiesz, lecą jak stówy, więc czasu wciąż mamy za mało W oparach skuna i wódy mówimy znów sobie dobranoc I słyszę tu śpiew i szum, i szept, i krzyk, i huk, i ciszę I czuję tu lęk i złość, i stres, i dumę, bunt i siłę Nie umiem być tutaj bezsilny - wiem, dodać w tej walce otuchy Przez te betonowe doliny prowadzą te świata łańcuchy Pod nogami tu masz kostkę Bauma, nad głową znów masz kwaśny deszcz Skitraną masz gdzieś kostkę chałwy, a miasta tu znasz każdy metr I widzisz to miasto na dłoni, trzymasz spokojnie swe asy w rękawie I nic nie pozbawi Cię marzeń, żyć i umrzeć w Warszawie Żyć i umrzeć w Warszawie, gdzie diabeł często się śmieje Gdzie łatwo trafić na krawędź i wszystko szybko się dzieje Minuty lecą jak stówy, więc czasu ciągle za mało W oparach skuna i wódy mówimy sobie dobranoc Żyć i umrzeć w Warszawie, gdzie diabeł często się śmieje Gdzie łatwo trafić na krawędź i wszystko szybko się dzieje Minuty lecą jak stówy, więc czasu ciągle za mało W oparach skuna i wódy mówimy sobie dobranoc Z moim miastem żegnam weekend, idę z nim za blok zapalić Z nami Bastek, Banach, Dikers – rano czeka nas paraliż Moje żyły jak ulice ten sam syf z kopalnych paliw A te słowa jak mój snickers, zna je większość z tych lokali WWA nie łyka ściemy i najlepiej wie jak było Ty chcesz ukryć to jak przemyt, ona widzi Cię na wylot Tutaj mamy wyższe ceny, więc za więcej Cię zabiją A uczucia to jest przemyt, pokryj faktury za miłość Ja na bzdurach się nie skupiam, jestem free jak Veturilo W chmurach jak Żwirkowi góra, nazywajcie mnie tu pilot Znowu jestem na zakupach, zawsze po niewielką ilość I zawsze zielone płuca są moją Etopiryną Tutaj możesz nisko upaść, wtedy przyjdą komornicy Bo za bardzo ciąłeś skróta, zamiast użyć obwodnicy Ja latam po okolicy dużo wyżej niż latawiec Urodziłem się w stolicy, mogę umrzeć też w Warszawie Żyć i umrzeć w Warszawie, gdzie diabeł często się śmieje Gdzie łatwo trafić na krawędź i wszystko szybko się dzieje Minuty lecą jak stówy, więc czasu ciągle za mało W oparach skuna i wódy mówimy sobie dobranoc Żyć i umrzeć w Warszawie, gdzie diabeł często się śmieje Gdzie łatwo trafić na krawędź i wszystko szybko się dzieje Minuty lecą jak stówy, więc czasu ciągle za mało W oparach skuna i wódy mówimy sobie dobranoc
Writer(s): Przemyslaw Gzowski, Pawel Bartnik, Marcin Lukasz Kosiorek Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out