Credits

COMPOSITION & LYRICS
Jakub Kozłowski
Jakub Kozłowski
Songwriter

Lyrics

Obiecałem sobie że na dół nie wracam
Nie obiecujcie nic sobie bo możecie się okłamać
Nie o to chodzi że życie to jakaś kara
W sumie zawsze przeżyjemy póki czeka na nas kawa
Chce być człowiekiem z żelaza, jestem człowiekiem z tektury
Domy z betony pozamykały mi umysł
Może jest sposób bym się nie czuł tak wypruty
Znowu daleko od domu, wyjechałem żeby wrócić
No i wrócę, mimo że mnie coraz rzadziej ciągnie tam
Kładę na bit rzeczy, których se nie powiem w twarz kurwa
No i tak leżę jak z życia wyjęty pół dnia
Czemu znowu się czuję jakby był 30 grudnia?
Powiedz proszę
Czy to do mnie wraca? Może trochę
Czy chcę o tym gadać? Może potem
Ale w każdym razie nie teraz, nie tutaj, pytań nie rzucaj
Nie mów nic, słuchaj, posłuchaj mnie kiedy mówię
Nienawidzę robić głupich błędów
I z nich wniosków nie wyciągać
Słabości momentów kiedy łza mi spływa z oka
Wkurwe smutnych urzędów oraz zapachu IQOSa
Frajerów w BMW, którzy mają się za bossa
Kocham ciastka w czekoladzie no i soulowe albumy
Słoneczny poranek, stare kino, trochę sztuki
Swoją rodzinę, pewną dziewczynę, granie na scenie
Lecz to nie ma znaczenia jeśli nie pokocham siebie
Truizm
Wszystko wokół jest jakby pieprzony truizm
Truizm
Truizm
Wszystko wokół jest jakby pieprzony truizm
Truizm
Truizm
Wszystko wokół jest jakby pieprzony truizm
Truizm
Truizm
Wszystko wokół jest jakby pieprzony truizm
A ja mam już dosyć trucizn, którymi się żywię
I bywa że chce wszystko rzucić tak choćby na chwilę
Przeglądam IG na rozbitym telefonie
Znowu widzę czyjeś życie znowu marzę że jest moje
Bo to czasem łatwiejsze niż budować swoje własne wiem to
Muszę wziąć siebie samego na rozmowę taką męską
Czasem się budzi we mnie Michał ale nie wiem
Może ta przypadłość znika jeśli pokochamy siebie
Truizm
Truizm
Wszystko wokół jest jakby pieprzony truizm
Truizm
Truizm
Wszystko wokół jest jakby pieprzony truizm
Truizm
Truizm
Wszystko wokół jest jakby pieprzony truizm
Written by: Jakub Kozłowski
instagramSharePathic_arrow_out

Loading...