Credits
PERFORMING ARTISTS
Pablopavo i Ludziki
Mixed Artist
COMPOSITION & LYRICS
Pawel Soltys
Songwriter
Emil Wojtczak
Composer
Rafał Kazanowski
Composer
Jakub Kinsner
Composer
Radosław Polakowski
Composer
Lyrics
Pizzeria nazywała się oczywiście Wenecja
Ona miała na imię Anka
Piec grzał niemal jak chłopaki obok
Na automatach naiwnych rąbanka
Keczap był czerwony, a pieczarki szare
Telewizor pod sufitem grał na durny full
Wiosny były rzadko, głównie była jesień
Anka w krótkiej kiecce obsługiwała tłum
Miasto małe jak pinezka
Wbita w korkową tablicę dań
Miasto dla Anki za małe
On z motorem słodki drań
Drań z dwójką dzieci i mieszkaniem w rynku
Ona z maturą i niebieskimi oczy
W zalewie tłustych, zapijaczonych pysków
On był tą rybką, która umie zaskoczyć
Jak motocykl szybka
Jak noc niczyja, wolna
Podwójnie wzięty powietrza haust
Daje jej oddech do końca
Jak mały dzień
Który sam chciałby powtórzyć się
Głupota na M
Namotana źle
Układ był jasny, choć głównie po zmroku
Czasem w ciepły dzień na motorze gdzieś
Miasto cicho gada, szepty szepczą wokół
Miało być inaczej, ale wiesz, jak jest
Najpiękniej zawsze jest sto kilometrów stąd
Wyrwali się na noc, kłamstw zawsze wystarcza
Tańczą do złych piosenek
Jego ramiona jak niewidzialna tarcza
Coś, w czym nie ma nadziei
Coś, w czym piękna ciut
Marna dyskoteka, noc ucieka jak ścigacz
Szczęścia tajny łut
A na co dzień mało spojrzeń
Po co karmić miasta język
Byle tamtej gdzieś nie spotkać
Gdy prowadzi dzieci wężyk
Jak motocykl szybka
Jak noc niczyja, wolna
Podwójnie wzięty powietrza haust
Daje jej oddech do końca
Jak mały dzień
Który sam chciałby powtórzyć się
Głupota na M
Namotana źle
Esemesy rzadko, bo to jednak strach
Drugie konto poczty, no i żadnych zdjęć
Za to w głowie już na zawsze
Gdy go trzyma w pasie w trasie pęd
Przyjaciółki wyjechały
Do mniej pinezkowych miast
Nie ma nawet z kim się upić
Z kim wypłakać szczęścia strach
A on jedzie w interesach
Tanich, małych, ale zawsze
Śpieszy się do Anki zadzwonić
Kiedy żona w końcu zaśnie
Leci złoty pięćdziesiąt, bo motocykl moc ma
Padało, będzie brała cło z oddechu dziś A2
Jak motocykl szybka
Jak noc niczyja, wolna
Podwójnie wzięty powietrza haust
Daje jej oddech do końca
Jak mały dzień
Który sam chciałby powtórzyć się
Głupota na M
Namotana źle
Kiedy przyjechali chłopcy
Na sygnałach rozpaczliwych
Jego już nie było tutaj
Ci postali, popatrzyli
Zakręt, ślisko, drzewo, rów
Nie ma do roboty nic
Dwieście metrów dalej kask
Tamtej dyskoteki neonu błysk
Grzebali go w niedzielę
Szła na końcu jak sąsiadka
Trzy relanium, dwa kieliszki
Całe miasto w oknach
Gratka, w Anki głowie żadnej myśli
Jak w gondoli go złożyli
Pod lastryko całe w kwiatach
Ktoś przechodząc obok Anki
„Nie ma wstydu i dziś, szmata”
Written by: Emil Wojtczak, Jakub Kinsner, Pawel Soltys, Radosław Polakowski, Rafał Kazanowski

