Music Video

Credits

PERFORMING ARTISTS
Hasiok
Hasiok
Performer
COMPOSITION & LYRICS
Bronks Dramatic
Bronks Dramatic
Composer
Wulgar
Wulgar
Songwriter
Guru
Guru
Songwriter

Lyrics

Odór śmierci w szpitalnych korytarzach Nie wyjdziesz stąd zdrowy, nie próbuj o tym marzyć Nie wyjdziesz stąd żywy, jesteś tylko pacjentem Dawcą organów, do doświadczeń sprzętem Mimo wszystko chcesz przeżyć, więc personel opłaciłeś Strzykawki, lekarstwa, żarcie kupiłeś By mieć prawo leżeć i myśleć o tych Z którymi grałeś w karty jeszcze wczoraj wieczorem Teraz stygną w łazience, tych już wyleczyli Boisz się ich chłodu, ciebie jeszcze nie zabili Zbyt wiele do stracenia, by iść się odlać Nie możesz tam pójść, mógłbyś przecież tam zostać A tak sobie leżysz, czas ci miło mija Czasem ksiądz tu przyjdzie, coś ci wepchnie do ryja Wisi krzyż nad tobą, jesteś więc w Boga pieczy Sprzęt paranormalny - on jedynie tu leczy Widok z onkologii na zakład pogrzebowy Grabarz grzeje karawan, niedługo ktoś nowy Ruszy na przejażdżkę w czarnym mercedesie Lekarz powiadomił, ma udział w biznesie Dzięki niemu jest zawsze trumienka na miarę Ściągniętą z żywych, lecz do wyjścia gotowych Potem tylko swoje odleżą w łazience A gdy będzie pewne, że stali się towarem, I dodatkowym źródłem dochodu Będą sunąć ochoczo nogami do przodu Piętro wyżej oddział ginekologiczny Tam się już nie usuwa, to nieetyczne W publicznej lecznicy interes jest gówniany I są świadkowie, mogą donieść księdzu panu A dzięki skrobankom w prywatnej przychodni Panny chodzą szczupłe, a lekarze nie są głodni Szpital nr 1 na mojej ulicy - Krótki przystanek w drodze do kostnicy Tu śmierć jest w modzie, tutaj o śmierć proszą Stąd się nie wychodzi - stąd cię wynoszą Gdy dobiorą się do ciebie, nie ujdziesz z rąk katów Jako setny w kolejce do zepsutych aparatów "Przed przyjęciem datków nie zadrży mi ręka - - Szeptem mówi lekarz, wskazując na łazienkę - Zwolniło się tam miejsce dla zimnych lokatorów" Dajesz pieniądze, nie jesteś jeszcze gotów Uśpili, rozcięli, z powrotem zaszyli Prześwietlenie wykazało, że coś zostawili Może tak jak zwykle, skalpel lub nożyczki Chustę chirurgiczną, waciane zatyczki Panie doktorze, co ja teraz zrobię, Może mi być ciężko żyć z tym wszystkim w sobie Pan lekarz mi poradzi, zapłacę za receptę I sam się będę leczył, tak jak przedtem Nie chcę służbie zdrowia kłopotów wiele robić, Nie chcę też umierać, jak mam to pogodzić? Szpital nr 1 na mojej ulicy - Krótki przystanek w drodze do kostnicy Tu śmierć jest w modzie, tutaj o śmierć proszą Stąd się nie wychodzi - stąd cię wynoszą Jęczałeś po nocach, więc cię przenieśli Do izolatki - celi śmierci Tu czekasz na wyrok, słysząc tylko swój oddech Zapomnieli już o tobie, jesteś stracony Nie masz już kasy, oddałeś im wszystko Ponury żniwiarz jest blisko Wczoraj w nocy zatrząsł twoim łóżkiem Odciął kroplówkę, wyszarpał poduszkę O świcie odszedł, z zimną kosą w dłoni Lecz następnym razem już się nie obronisz Ból coraz większy, coraz większy obłęd, Nie masz siły uciekać, nie możesz stąd odejść Nagle boleć przestało, nie wiesz co jest grane, Może ozdrowiałeś, wyleczyli cię naprawdę Lecz dlaczego ci tak zimno i skostniałe masz ręce Witamy serdecznie w przytulnej łazience Szpital nr 1 na mojej ulicy - Krótki przystanek w drodze do kostnicy Tu śmierć jest w modzie, tutaj o śmierć proszą Stąd się nie wychodzi - stąd cię wynoszą Szpital nr 1 na mojej ulicy - Krótki przystanek w drodze do kostnicy Tu śmierć jest w modzie, tutaj o śmierć proszą Stąd się nie wychodzi - stąd cię wynoszą
Writer(s): Wojciech Jaroslaw Byrski, Robert Binias, Piotr Wierzbik Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out