Lyrics

Kartkę wywiesił ktoś na klamce I były komentarze liczne Tutaj mieszkają same samce I wszystkie są charyzmatyczne Kiedy się noc na miasto kładzie Ja się do snu układam grzecznie A w tym typowo męskim stadzie Czuję się pewnie i bezpiecznie Może to genetyczny błąd Mam tak od dziecka moja kochana Boje się kobiet puszysty blond Ale jak babka nałoży czapkę Zaczynam ufać babce w czapce I jest akceptowana Przeżyłem kilka ziemi trzęsień A przez Agnieszkę strasznie schudłem Ona strzelała w każdy mięsień A ja się zasłaniałem pudłem Nie raz przeszedłem serca zawał Miłość to destrukcyjna siła Nade mną chirurg, chłopa kawał Mówi, "O małpka się zbudziła" Może to genetyczny błąd Mam tak od dziecka moja kochana Boje się kobiet puszysty blond Ale jak babka nałoży czapkę Zaczynam ufać babce w czapce I jest akceptowana Teraz mnie wiozą do więzienia Jak wieźli mnie na komisariat Złamałem kości przedramienia Bo mały jestem ale wariat Jedzie więzienna limuzyna Migają światła kolorowe A ty już nie strasz mnie blondyna No nałóż wreszcie coś na głowę Może to genetyczny błąd Mam tak od dziecka moja kochana Boję się kobiet puszysty blond Ale jak babka nałoży czapkę Zaczynam ufać babce w czapce I jest akceptowana Może to genetyczny błąd Mam tak od dziecka moja kochana Boję się kobiet puszysty blond Ale jak babka nałoży czapkę Zaczynam ufać babce w czapce Chyba, że farbowana
Writer(s): Lukasz Piotr Borowiecki, Artur Jozef Andrus Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out