Lyrics

Za taki widok jak ten... (Ten, ten) Za taki widok jak ten... (Ten, ten) Nie chcę kolacji przy świecach Wolę Twoje paznokcie na moich plecach Masz oczy jak z jakiejś dzikiej mangi I krótką drogę od łazienki do sypialni (sypialni) Z Tobą jak ja nie był żaden (żaden) Biorę taksę z Mazowieckiej na Wawer (Wawer) Potem wgryzasz mi się w wargi O krok od szaleństwa, daje mi znać Garmin (Garmin) Tutaj chemia miesza się ze stresem Nasze przywiązanie jest jak BDSM Zdejmę z Ciebie cienki pasek jak 2C-B Jutro poszukasz na to alibi Za taki widok jak ten mógłbym umrzeć dziś Jeszcze dzień, może mogłabyś Pokazać, gdzie masz dziary i z chaty zrobić Paryż Masz satynowy stanik, jak to pięknie brzmi Za taki widok jak ten mógłbym umrzeć dziś Jeszcze dzień, może mogłabyś Pokazać, gdzie masz dziary i z chaty zrobić Paryż Masz satynowy stanik, jak to pięknie brzmi Tylko dzisiaj jest aktualna oferta Serce mi wybija właśnie dźwięki werbla Jutro między nami panuje omerta Neony w tych klubach mają barwę jak magenta To jest moja ciemna strona (ciemna strona) Chociaż Tobie to na rękę jak Daytona (jak Daytona) Twoje ciało opisuję jak grafoman W sobie masz to coś, czym jest łatwo mnie przekonać Później zostajemy tylko sami Już nie wierzę, że wytrwałbym w poligamii Czuję się jak młody Hłasko Rzucam Cię na pościel, kiedy światła gasną Za taki widok jak ten mógłbym umrzeć dziś Jeszcze dzień, może mogłabyś Pokazać, gdzie masz dziary i z chaty zrobić Paryż Masz satynowy stanik, jak to pięknie brzmi Za taki widok jak ten mógłbym umrzeć dziś Jeszcze dzień, może mogłabyś Pokazać, gdzie masz dziary i z chaty zrobić Paryż Masz satynowy stanik, jak to pięknie brzmi (pięknie brzmi) Za taki widok jak ten (ten, ten, ten, ten) Za taki widok jak ten Później zostajemy tylko sami Już nie wierzę, że wytrwałbym w poligamii Za taki widok jak ten (ten, ten, ten, ten) Za taki widok jak ten mógłbym umrzeć dziś Jeszcze dzień, może mogłabyś Pokazać, gdzie masz dziary i z chaty zrobić Paryż Masz satynowy stanik (stanik) Za taki widok jak ten mógłbym umrzeć dziś Jeszcze dzień, może mogłabyś Pokazać, gdzie masz dziary i z chaty zrobić Paryż Masz satynowy stanik, jak to pięknie brzmi Później zostajemy tylko sami Już nie wierzę, że wytrwałbym w poligamii Czuję się jak młody Hłasko Rzucam Cię na pościel, kiedy światła gasną
Writer(s): Filip 'filipek' Marcinek, Jonatan Chmielewski Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out