Слова

Tyk-tyk tykanie, oni kroczą po schodach obaj W mig na żądanie niosą pod popyt podaż Klik, klik wygrane, chociaż nie gra na kodach włodarz Kick prosto w banię, każdy miażdży, do zoba! Mają ten dryg i spryt jak trafiać w gusta Od dwóch dekad szyk, niczym lipstick na ustach To totalny freak show plus ta rozpusta, ustal- My jedno – są jak jedność na pewno Be easy! Mamy lekarstwo na kryzys, na Schizy. Bierzemy twój umysł w leasing Wniosek analizy – czysty zysk, nie wyzysk W nosie złe dewizy, powiew świeżej bryzy Jak klan Wu-Tang (po) Fo i Rah tutaj (ka) Westa batuta (hon) spod White House dłuta (taz) Pod wsad dwutakt (po), lot i wjazd z buta (ka) Dla miast utarg (hon), a dla Was nuta Suta (taz) Snujemy Nić, przędę legendę, wchodzę na bit i będę obalał mit. Zdobędę szczyt, ty nadal kompletnie nic nie komprehende, co to ma Być. Jestem ewenementem, jedynym mankamentem (że) Niszczę permanentnie, ze szczętem rymy zaklęte talentem (te) Wchodzę na pętlę jak enter, oto ten tandem, który ma gen ten To dopiero początek, jako że tamten wątek ambiwalentnie Przygotowany na następne to, co zaczęte będzie monumentem Będę powtarzał to niczym mantrę, dla mnie ten album to nowy render Czuję jakbym był debiutantem, a piszę fance na ręce Moje serce ma pancerz, w szklance mam instynkty zwierzęce Robię sobie te wygibańce, jestem MC o smoczej paszczęce i Stoję tutaj na flance, nie na ściance, jebańce, chcę tego więcej
Writer(s): Tomasz Janiszewski, Wojciech Pawel Alszer, Sebastian Salbert Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out