Lyrics

Siadam na dupie i ćwiczę wokale Podpisałem papier to noga na gaz To ma Cię kopać jak amfetamina I nawet nie pierdolże marnuję czas Jestem raperem co się nie pierdoli I jak coś nie pasi to powie Ci w twarz Nie po to siedzę nocami nad bitem Byś teraz powiedział "Ty stylu nie masz" Wiesz że do Ciebie to mówię parówo I dawaj tą całą jebaną nawijkę Kiedy już wejdziesz do swojej kabiny Pamiętaj przed nagraniem wycieraj szminkę Dedis to kurwa jest obrońca rapu Zamknij tą pizdę i nie mów już nic Chcę być na zawsze tu zapamiętany przez moje nagrania Nie kurwa przez plik Wchodzę do studia i palę se weed Ostatnio mnie bierze na małe co nieco Tak uspokajam te nerwy bo gonię bez przerwy A zdrowie ważniejsze niż pesos Lata mi lecą nie płaczę jak baba robię se rapy dla mojego stada Wyszczekany jedzie z tym wchodzę na scenę i robimy dym Knebel na pysk tu zakładam reszcie W końcu wypuszczam swój najlepszy stuff Świecą się moje numery nie ja W końcu mnie pozna ta jebana gra Lata w zeszycie to właśnie ta płyta Nigdy obroży nie założysz mi Miałem pod górę a teraz to z górki Z każdym raperem chcę walczyć do krwi Knebel na pysk tu zakładam reszcie W końcu wypuszczam swój najlepszy stuff Świecą się moje numery nie ja W końcu mnie pozna ta jebana gra Lata w zeszycie to właśnie ta płyta Nigdy obroży nie założysz mi Miałem pod górę a teraz to z górki Z każdym raperem chcę walczyć do krwi Wy indywidualizowany Made In Poland Patriotic Company W końcu mam azyl i cel jednocześnie Na scenie karmazyn kurwy mają rzeźnie Jebać agencje Was wezmą od tyłu To do tych co robią dziwkę z mainstreamu To skurwysyny są wysokie loty Ze mną Dawidy nie Davidoff'y Jest Wyszczekany więc gleba kojoty Wasze pierdolenie to dla nas pieszczoty Grosza bym nie dał za Wasze zwroty Bo dzieci w nas wierzą jak w Autobot'y To góra Dantego niebezpieczny przekaz Ty zbaw mnie od złego bo w końcu to teraz Trap trap trap trap Jak dla mnie nie siada jak dla Was mi siadł Ten twój idol na siano się trzęsie Ej mi trochę to śmierdzi pozerką I pierdolę że ćwiczy na mięśnie Jak coś to ja mu wyjebie butelką Nie chcę już więcej nawijać o rapie I zwłaszcza o tym co jebie tu kałem Nie nawinę Ci co trzymam w szafie Ciuchy ze Step'u kolegom rozdałem Nie chcę siana za płytę bo wbite mam na to Bo dla mnie zapłatą jak Ty się ogarniesz Zapierdol me logo na bramie Wtedy poczuję że robisz to dla mnie Klaunie z gniewu się czuję jak w saunie I klaunie rapy to dla mnie już Meksyk Jakieś pały z worem na głowie Bananowcy i kozojebcy Knebel na pysk tu zakładam reszcie W końcu wypuszczam swój najlepszy stuff Świecą się moje numery nie ja W końcu mnie pozna ta jebana gra Lata w zeszycie to właśnie ta płyta Nigdy obroży nie założysz mi Miałem pod górę a teraz to z górki Z każdym raperem chcę walczyć do krwi Knebel na pysk tu zakładam reszcie W końcu wypuszczam swój najlepszy stuff Świecą się moje numery nie ja W końcu mnie pozna ta jebana gra Lata w zeszycie to właśnie ta płyta Nigdy obroży nie założysz mi Miałem pod górę a teraz to z górki Z każdym raperem chcę walczyć do krwi Pyskuję na track'u bo mam te powody Sam jestem raperem mnie nie rób za chuja Dałeś mi wiele przez Ciebie nawijam a Przez moją szczerość to teraz masz gula Szacunek za stare lata nie dziś Chciałem mieć feat'a a mam cichy diss Lepiej się zajmij tamtymi zjebami Co niszczą kulturę bo nie robisz nic Teraz to Rap Grę jebać Wszystko jebać lata wam cała ta gra Najlepiej honor sprzedać dusze sprzedać siano się zrobi raz dwa Może za prosty dla szerszego grona Spoko już moja w tym głowa Ja radę se dam wezmę długopis napiszę co trzeba I wiem że w tym wszystkim nie zostanę sam Sporo zagubionych dusz latają jak małpy po scenie Raperzy geje z butem na obcasie mówią że w modzie i to jest na czasie Dać gumowego kutasa im w łapie Zamiast mikrofonu to byłoby spoko Takie kurewstwo się tępi w zarodku Bo później się mnoży i rodzi idioto Wychodzę z cienia i dopiero zacznę Na barki to biorę tak samo jak Ty Tyle że nigdy nie spuszczę im lejców Za dużo biegałem by schodzić na psy 2020 Wyszczekany To moja stylówa nawet nie marzę o jebanym tronie Ślady zostawiam na mym mikrofonie niech płonie Knebel na pysk tu zakładam reszcie W końcu wypuszczam swój najlepszy stuff Świecą się moje numery nie ja W końcu mnie pozna ta jebana gra Lata w zeszycie to właśnie ta płyta Nigdy obroży nie założysz mi Miałem pod górę a teraz to z górki Z każdym raperem chcę walczyć do krwi Knebel na pysk tu zakładam reszcie W końcu wypuszczam swój najlepszy stuff Świecą się moje numery nie ja W końcu mnie pozna ta jebana gra Lata w zeszycie to właśnie ta płyta Nigdy obroży nie założysz mi Miałem pod górę a teraz to z górki Z każdym raperem chcę walczyć do krwi
Writer(s): Pablo Lyrics powered by www.musixmatch.com
instagramSharePathic_arrow_out